Gdy się obudziłam była godzina 10:03. Otworzyłam oczy i z trudem. Poszłam do łazienki i chlusnełam sobie wodą w twarz. Uczesałam włosy, nałożyłam puder, tusz do rzęs oraz musnełam usta truskawkowym błyszczykiem. Wyciągnełam ciuchy. Gdy się ubrałam wyglądałam
tak. Do torby włożyłam komórkę, iPoda, sok pomarańczowy, żelki oraz jakieś kanapki zrobione przez mamę. Torby były już w salonie. Mama właśnie smażyła naleśniki.
- Ładnie pachnie.! - pochwaliłam moją rodzicielkę.
- Dziękuję - zaczeła wyjmować talerze oraz kubki. Podała mi moją porcję czyli 3 naleśniki. Polałam je sobie bitą śmietaną i nałożyłam borówki. Gdy zjadłam była godzina 10:58. Zmyłam sobie resztki śmietany z buzi. Włosy zawiązałam w dwa kucyki. Spakowałam jeszcze kosmetyczkę. Potem sprawdziłam czy czegoś nie zapomniałam. Wszystko było. Mama powiedziała, że z domu wyjedziemy o 12, ponieważ do lotniska jedzie się około godzinę.
1 godzina później.
Wsadzałam wszystkie torby do bagażnika samolotu. Po drodze mama cały czas prawiła mi kazania takie jak: nie zapomnij wsiąść do samolotu, pilnuj swoich bagaży, nie rozmawiaj z obcymi. gdy już dotrzesz na miejsce zadzwoń... itp.
- Mamo, nie jestem już 8 letnim dzieckiem. Poradzę sobie.
- Przepraszam. Zapomniałam się. - przeprosiła.
- Dzięki - uśmiechnełam się w stronę mamy. Mineło wiele minut, aż dotarłyśmy na lotnisko. Matka kupiła mi bilety, pożegnała się (trwało to chyba z 10 minut) i powtarzała wszystkie rzeczy które mówiła mi w samochodzie. Dopiero po 20 minutach byłam wolna. Nadałam bagaż i poszłam na kontrolę bezpieczeństwa. Gdy było już po wszystkim, poszłam do sklepu i kupiłam sobie gazetę BRAVO. Może i nie zamądre to czaspoisomo, ale gdy się nudzę jest potrzebne. Czytałam każde zdanie, każhy artykuł. Gdy czytałam, komiks usłyszałam kobiecy głos który wydobywał się z głośników:
- Pasażerowie lotu numer 197ST50 do Stanford prosze udać się do bramki numer 12. - ogłosiła. Zebrałam swoje rzeczy, wsadziłam do torby i udałam się tam gdzie ta babka kazała. Po 10 minutach znalazłam się w samolocie. Dopiero po 20 minutavh ruszyliśmy. W trakcie lotu słuchałam muzyki, czytałam oraz zajadałam się żelkami. Zasnełam. Obudziła mnie stewardesa.
- Niech pani wstaje! Zaraz londujemy. - powiedziała.
- Dobrze już wstaję! - odpowiedziałam rozbudzona. Spałam chyba z godzinę. Po 15 minutach wylądowaliśmy. Wszyscy wstali ze swoich miejsc i skierowali się do wyjścia. Wsiadłam do autobusu i jechałam, aż do wejścia. Gdy weszłam do środka od razu zobaczyłam Nat. Puściłam walizki i rzuciłam jej się na szyję.
- Hej Alex! Jak ja dawno cię nie widziałam. Stęskniłam się za tobą! - przywitała się
- Ja za tobą też! - odpowiedziałam. Wziełam soje walizki, i poszłyśmy do taksówki. Przez całą drogę paplałyśmy o różny rzeczach. Po 40 minutch byliśmy pod domem Nat. Pomogła mi wziąść,
dom był śliczny i duży. Dałam walizki do swojego
pokoju, potem Natalie pokazała mi resztę domu. Dwie łazienki, jedna
ciemna, a druga
jaszniejsza. Kuchnię, salon oraz
ogród w któym znajdował się
basen. Nat zrobiła nam małą przekąskę. Lody. Po zdjedzeniu miałyśmy całe buzie brudne.
- Dzisiaj jest impreza! Pamiętasz?? - spytała.
- Tak, tak pamiętam. O której??
- Zaczyna się o 20:30. A teraz jest 17:27. Mamy jeszczę trochę czasu. Może pójdziemy do Chrisa, Justina i Drew?? - spytała.
- Ok. A gdzie oni są?? - spytałam Natt.
- Pewnie jak zwykle w skate parku. - odpowiedziała.
- Ok. Tylko się przebiore. - powiedziałam kierując się na górę.
- Dobra tą będę czekać w salonie. - pobiegłam do pokoju, i ubrałam się normalnie. Zawsze się wystrajam, ale tym razem wolała bym być razcej na
luzie. Zeszłam do salonu Nat też się przebrałała. Miała na sobie
to. Poszłyśmy kierując się w stronę skate parku. Szliśmy około 10 minut. Widok był fantastyczny. Około z 10 koleści jeździło na deskach. Co chwilę robili jakieś triki. Pewnie, żeby się popisać. Nagle kilku chłopaków popatrzyło się na nas a my na nich. Razem z Natalie krzyknełyśmy: Hej! Dwóch z nich odpowiedziało ten najmniejszy czyli Chris, i największy Drew. Tylko Bieber patrzył się na mnie miną bez wyrazu. Zeszli z rampy i podeszli do nas.
- Hej Justin. Pamiętasz mnie?! - spytałam się go.
-
Debilem nie jestem. - odpowiedział z nutką złości w głosie.
- To się ze mną nie przywitasz??
- Hej. - odpowiedział i poszedł w stronę wyjścia.
- Co mu się stało?? - spytałam Chrisa.
- Zanim przyszłyście zachowywał się normalnie, dopiero potem zaczoł zachowywać się...
- ... idiotycznie, nienormalnie?? - spytałam.
- Właśnie tak. - odpowiedział. Nie wiedziałam o co JB chodzi. Jak bym mu coś zrobiła! Dziwne. Chyba będę musiała poczekać. Pewnei jutro będzie zachowywał się normalnie.
- To co do 20:30 w moim domu?? - spytał Drew.
- Pewnie - odpowiedziała Natalie i poszła ze mną do domu.
- Justin też przychodzi na tę imprezę? -m spytałam się jej.
- Tak. Teraz się pośpiesz musimy się przygotować na imprezkę i coś zjeść. Posżłyśmy trochę szybszym krokim. Obie pobiegłyśmy do swoich pokojów ubrać się na imprezę. Po godzinie byłam gotowa. Wyglądałam
tak. A Natalie
tak. Moja przyjaciółka zrobiła na
spaghetti. Była godzina 19:57 więc jadłyśmy w miarę. Umyłam buzię i jeszcze raz nałożyłam błyszczyk truskawkowy. O 20:10 wyszłyśmy z domu. Szlismy 15 minut. Nat zatrzymała się przed tym
domem. Był ogromny. Drzwi otworzył na Drew.
- Hej dziewczyny. Wchodzcie! - zaprosił nas. W środku było około 100 osób. Może więcej lub mniej. Nie mam pojęcia. Poszłam do stolika z napojami. Nalałam sobie coli. gdy wypiłam pierwszy łyk poczułam smak alkocholu. Nie przejmowując się tyl piłam jeszcze więcej. Ale nie żeby się upić. Zaczełam szukać Natalie, Drew lub Chrisa. Ale mówi wzrok zatrzymałm się na Justinie. Pomachałam w jego stronę ręką, a on zrobił to samo i się usmiechnął. Odwzajemniłam to. Podeszłam w jego stronę i spytałam:
- Dlaczego dzisiaj się tak dziwnie zachowywałeś??
- Sam nie wiem. - odpowiedział i odszedł. Nie protestowałam. Poszłam do stolika i napiłam się jeszcze około 5 kubków coli. Nagle oczy mi się zamkneły...
***
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale zeszyty podręczniki do szkoły trzeba było kupić.
Chyba potnę się żyletką jak pomyśle że mam przez te 10 beznadziejnych miesięc chodzić do szkoły. Żart. Nie potnę się bo za bardzo lubię pisać tego i mojego drugiego bloga. Dzięki wam również. Jeśli ktoś mógł by mi zrobić nagłówek blogga (to na samej górzee) to niech pisze w komentarzach lub na moje GG: 26133474.
Dzięki za wszystkie komentarze. ;)
Do następnego.!
Sasha.;*